Własność Skarbu Państwa ....
Mowa o kim...? Oczywiście o dzikach.
Po raz kolejny okazuje się, że biurokracja i przepisy nie idą w parze z dobrem zwykłego człowieka. Po prostu - radź sobie sam... tylko zgodnie z logiką, bo jak złamiesz prawo to wówczas na Ciebie odpowiednie przepisy się znajdą i odpowiedni urzędnicy miastu/państwu w tym pomogą. W drugą stronę - kiedy Ty chcesz pomocy - to nie działa..
Mieszkam w Skotnikach, na osidlu za Fortem.Dokoła jest rezerwat Natura 2000, dwa stare forty porośnięte drzewami i krzewami, prywatne działki,jeszcze niezabudowane - często też nieogrodzone, fragment małego lasu tynieckiego oddzielonego od pozostałej dużej części autostradą A4.
Słyszałam,że "ktoś kiedyś" przywiózł w nasze rejony kilka dzików, aby miały swój teren, jednak to co teraz jest,co się rozmnożyło z tych paru sztuk,to strach i zakała całego osiedla. W przeciągu kilku lat liczebność dzików bardzo się zwiększyła, jest kilka loch i około od 20-40 młodych. Zielone i otwarte przestrzenie najwyraźniej sprzyjają rozmnażaniu się, a dodatkowo przyczyniają się do tego niektórzy nierozsądni mieszkańcy, bezmyślnie karmiąc dziki, co powoduje, ze mają darmową stołówkę, więc po co mają się stąd wynosić..
Dziki mają swoje stałe trasy. Jedną z nich znam, mieszkam przy niej... miedzy godziną 16 może 17 (zależy od pogody) a 22, najczęściej wychodzą z łąk od strony ulicy Starzyńskiego, potem Orszy-Broniewskiego-przez zarośniętą drzewami i dzikimi krzakami działkę sąsiada (ogrodzoną, w której zrobiły dziury),na której jest świetna stolowka, ponieważ rozsiały się drzewa owocowe-potem przechodzą przez ul.Paska, przy której jest przystanek autobusowy linii 116,na działkę kolejnego sąsiada,dalej przechodzą ulicą Kozienicką na forty, lub schodzą ulicą Karcza i Szerokie Łąki w łąki.Niejednokrotnie zahaczają o plac zabaw, umieszczony przy ulicy Kozienickiej, i gdy tylko nadarzy się okazja, bo ktoś zostawil tam otwartą furtkę,ryją ile popadnie wśród huśtawek i nowo wysianej trawy.Panowie z Zieleni Miejskiej juz nie raz naprawiali po nich szkody.
I tak to trwa już kilka lat.Sąsiedzi się skarżą, bo mnóstwo ludzi ma zryte przed swoimi posesjami.Gro ludzi jest niezadowolone, bo dziki wchodzą na posesje lub w uprawy czyniąc szkody,za które nikt nam nie zapłaci, bo nie jestesmy typowymi rolnikami i szkody nie obejmują hektarów.. Ale to, że każdy chce mieć schludnie i ładnie, że niejednokrotnie odkłada jakies środki, by z nich zrobic ogródek przydomowy, że jest to nasza ciężka praca i wysiłek - to mało kogo obchodzi.
Osobiście do mnie na posesje, mimo iz jest ogrodzona siatką,w tym roku (2018), dziki weszly już dwa razy.Zdeptały miejsca przygotowane pod wysiew trawnika, zniszczyly agrowłókninę przygotowaną pod projekt ogródka,połamaly krzewy ozdobne,oraz zdeptały kilka kwiatów.W ogrodzie uprawnym zdeptały mi kilka grządek.Szkody nie są duże, bo w porę je usłyszeliśmy i wypłoszyliśmy.I własnie wtedy okazalo się, że znieszczyły nam ogrodzenie.Teraz,we własnym zakresie musimy wzmocnić siatkę dookola posesji,a jest tego trochę ...
Jak sprawa wyglądała od strony urzędniczej ..? A więc, usłyszelismy dziki i co tu robić? Nasz radny Skrzypiec zamieścil kiedyś notatkę w Kurierze Podwawelskim, że "gdy się znajdzie w sąsiedztwie dzikow lub wejda na posesję trzeba dzwonić na Straż Miejską lub Komendę Policji na Zamojskiego ... Zaczynam od Komendy Policji..dzwonię i dzwonię, i nikt ale to nikt nie podnosi słuchawki (zresztą nie pierwszy raz...czasem wydaje mi się, że wieksza jest szansa wygranej w Totka niz dodzwonienie się na Zamoyskiego...),potem Straz Miejska.Zgloszenie przyjęte, ale oni nie przyjadą,tylko zawiadamiają firmę, która to firma ma podpisaną umowę z Miastem Kraków w sprawie interwencji do dzików.Firma "od dzików"też teraz nie przyjedzie,bo żaden dzik nie jest ranny(a poza tym dziki w międzyczasie zdążyly wyjść),tylko dokladnie Cię informują jak powinnaś zabezpieczyć swoją posesję przed ewentualnym kolejnym atakiem zwierząt, czyli rozsypać repelenty ktore odstraszają dziki, ewentualnie i najlepiej zaopatrzyc się w pastuch elektryczny, ktory, jak lekko popieści po nosie, to je odstraszy.Dobre są też petardy hukowe-gdy wejdą-latwiej je wypłoszyć.I dzwonić do Kółka Łowieckiego,by to zglosić.... Na nastepny dzień staram się zlokalizować numer do naszego Koła Podwawelskiego.Oficjelnej strony www nie znalazłam, a wiec kontaktu też nie. Dzwonię więc Polskiego Związku Łowieckiego na sekratariat.Pani szybko odebrała telefon,przekazalam jej informację (gdzie mieszkam,co się stało, że mamy plage dzikow, itp itd),odpowiedziala, że się skontaktuje z odpowiednim lowczym dla mojego terenu i lowczy bedzie do mnie dzwonił.No więc czekam.Ale nikt nie dzwoni, wiec sama zaczelam szukać nadal. Dzwonie do Nadlesnictwa Krzeszowice, z prosbą o kontakt do związku lowieckiego lub osoby/łowczego aktywnego zawodowo który może mi pomoc.Okazuję się, że nalezymy pod Nadleśnictwo Niepołomice i tam mnie kulturalnie przekierowano.Dzwonię do Niepołomic.Pan wysluchał wszystkiego, przekazał mi telefon do łowczego.Dzwonię wiec do łowczego.Znow zaczynam opowieść, "że w dniu...dziki mi weszły na posesję, że dzwoniłam na Staraż,że ...".. Lowczy wysluchał i powiedział,że sprawa jest trudna bo dzików jest dużo.Pozwolenie na odstarzał mają, ale strzelać moga tylko w odległości min.150 metrów od zabudowan mieszkalnych.nawet po złapaniu dzikow nie mogą je wywieżć w inne miejsce ze względu na Afrykanski Pomor Świń-jest odgorny zakaz przewożenia zwierząt.Poinformowal mnie tez ze kontroluja liczebnosc w naszym rejonie, że w zeszlym roku na odcinku od osiedla Kliny po Skotnicką był odstrzał prawie 200 sztuk dzikow.(A ja uważam,że "naszych" chyba nie kontroluje, bo się rozmnażają na potęgę...).I jesli bedę widziała dziki, jak bedą sie przemieszaczac po osiedlu lub bedzie jakis na posesji - mogę dzwonić do niego..
Zadzwonilam, i to szybko-bo dokładnie wczoraj.Bo zobaczylismy z mężem, że dziki zostaly zamknięte na plau zabaw przy ulicy Kozienickiej - 2 lochy i 18 sztuk młodych.Mąz dzwonił na Straż Miejską-oni przekierowali go do "firmy od dzikow".Ja,w miedzyczasie dzwonilam do łowczego. Jego dzialania polegaly na tym, że wyslal czlowieka, ktory jechal otworzyć furtkę, by wypuścić dziki z placu zabaw.. nikt ich nie wywiezie, nikt ich nie odstrzeli-bo za blisko, nikt ich nie uśpi.. Więc powiedzialam, że furtkę moj mąż sam może otworzyć, by dziki wyszły, bo narobią jeszcze więcej szkód i na placu zabaw i na posesji obok placu.Straż miejska, gdyby przyjechala, miala ewentualnie zabezpieczyć teren, by nikomu nic sie nie stalo, gdyby uwolnione dziki okazaly się rozjuszone i wściekłe.. A one tymczasem, najspokojniej w świecie wyszly - przeszly przed jadącym samochodem, ktory je przepuścil i ... calym stadkiem poszly do sąsiada na jablka...
I jak my, mieszkancy mamy sobie poradzić z tym problemem ?? Skoro urzędnicy zza biurka mają nas gdzieś... Tymczasem strach jest wyjść na spacer juz po godzinie 16 bo one, naprawdę nie wiadomo z ktorej strony mogą się pojawić, dzieciaki biegają i jesli widzą dziki,szukają schronienia na placu zabaw.Robi się naprawdę niebezpiecznie. Czy musi sie dopiero coś stać tragicznego, by ktokolwiek zareagowal jak nalezy ? Gdzie są dla nas przepisy i gdzie jest Państwo skoro to ich wlasność ?
Poniżej zalączam link do ciekawego artukułu, coprawda z 2016 roku, ale niesądzę aby przepisy się w tej sprawie nagle zmieniły. Czlowieka zaatakowal samiec dzika i co ....
http://www.rp.pl/Ochrona-srodowiska/301079922-Za-atak--swojego-dzika-na-czlowieka-Skarb-Panstwa-nie-zaplaci.html
Pisownia oryginalna
Imię i Nazwisko Autora do wiadomości redakcji